WŁADYSŁAW II JAGIEŁŁO
Od wieków imię Jagiełły
kojarzy się nieodparcie z imieniem Jadwigi. W dziesiątkę
utrafił Karl Scheinocha von Wtelensky
- syn austriackiego urzędnika w Galicji, Czecha z
pochodzenia, ożenionego z Polką, znany literat i historyk
piszący się Karol Szajnocha, kiedy w 1855-56 roku opublikował swoją
najpopularniejszą książkę: „Jadwiga i Jagiełło". Gruba,
ponad 80 arkuszy licząca książka, gdy została wznowiona przez Państwowy
Instytut Wydawniczy, rozeszła się w dwóch nakładach (łącznie
40 tysięcy egzemplarzy), zadając kłam wszystkim, którzy twierdzą,
że współczesny czytelnik nie akceptuje ,,kolubryn"
historycznych.
Owszem, akceptuje, pod warunkiem wszakże, że
objętości odpowiada nie tylko cena,
ale i interesujące go treści. A tych u Szajnochy, na którego dziele oparł swoich „Krzyżaków" Sienkiewicz, nie
brak. Stąd renesans po blisko stu dwudziestu latach.
Na szerokim tle społeczno-obyczajowym zarysował
rzecz o węgierskiej królewnie z francuskiej dynastii
Andegawenów, ale jednocześnie wnuczce Elżbiety Łokietkówny,
koronowanej w 1384 roku w wieku dziesięciu
zaledwie lat na króla polskiego, i jej mężu wielkim księciu litewskim Jagiełłę - ostatnim pogańskim
władcy w Europie, który starszy od niej o dwadzieścia kilka lat od 1386 roku przez pół wieku blisko dzierżył jabłko i berło Królestwa Polskiego.
Do polskiego panteonu jako jedni z
najpopularniejszych władców weszli Litwin i Andegawenka, jak też zatytułował swoją popularną książkę znawca epoki profesor Stefan M. Kuczyński.
Poganin, nieokrzesany barbarzyńca - oto jak
wyobrażała sobie przyszłego małżonka Jadwiga i jej węgierskie otoczenie, kiedy
wystąpił on - obok Siemowita IV mazowieckiego - jako kandydat do ręki Jadwigi, a co
zatem idzie i do tronu polskiego.
Kandydaturę Jagiełły popierali
panowie małopolscy, z których środowiska
wyszła inicjatywa tego związku, przeciw
arcyksięciu Wilhelmowi Habsburgowi, któremu Jadwiga została poślubiona -ówczesnym zwyczajem – w wieku lat czterech (1378). Pragnąc ubiec współzawodników szesnastoletni Wilhelm zjawił się w pierwszej połowie
sierpnia 1385 roku w Krakowie w towarzystwie księcia Władysława Opolczyka, który miał
dopilnować spełnienia małżeństwa, jako że
właśnie w tym czasie Jadwiga zbliżała się do ukończenia lat dwunastu, co ówcześnie stanowiło wiek uprawniający do rozpoczęcia pożycia małżeńskiego (a można je nawet było -według św. Tomasza z Akwinu - przyśpieszyć o sześć miesięcy). Jednak panowie małopolscy nie dali się postawić przed faktem dokonanym. Dążąc do umocnienia pozycji Królestwa Polskiego nie chcieli podporządkowywać go dynastycznej
polityce Habsburgów. Wygnali więc Wilhelma, który
zdołał już dostać się na Wawel.
Jadwiga sama odwołała akt ślubu, który
biskupi uznali za nieważny, a młodociana
królowa ulegając namowom zaakceptowała kandydata
z Wilna. Aktem w Krewie w 1385 roku
Jagiełło zobowiązał się, w zamian za rękę Jadwigi, przyjąć wraz z braćmi i całą Litwą chrześcijaństwo w obrządku łacińskim, a ziemie Litwy i Rusi litewskiej na zawsze przyłączyć do
Korony Królestwa Polskiego.
W roku następnym zjazd panów i szlachty w Lublinie powołał go na tron. Była to w istocie elekcja. Po niej nastąpiły— już w Krakowie ślub z Jadwigą i koronacja na króla Polski. Tak
rozpoczął się nowy etap dziejów Polski oparty na związku z Litwą.
Związek ten na kilka stuleci określił dzieje
obu państw i narodów, a nazwa jego -
unia jagiellońska - związała się na
zawsze z imieniem jego współtwórcy. Spotyka
się czasem pogląd, że unia polsko-litewska
była czymś wyjątkowym, unikalnym w
dziejach Europy. Nic bardziej fałszywego. Związki dynastyczne prowadziły
wówczas często do bardziej lub mniej trwałych unii między państwami. Polska miała za sobą świeże doświadczenie unii z Węgrami, której jednak
po śmierci Ludwika Węgierskiego nie zamierzano
kontynuować. W dwanaście lat po akcie
w Krewie, w 1397 roku została zawarta unia Danii, Szwecji i Norwegii.
Przykłady można mnożyć bez trudu. Jeśli unia
polsko-litewska wyróżniała się czymś,
to swoją trwałością, choć początki
jej nie zapowiadały bynajmniej
idylli.
Rozpowszechnione jest przekonanie, że unia
polsko-litewska została zawarta przez Jagiełłę i jego braci z
tworzącymi radę królewską panami małopolskimi ze względu na niebezpieczeństwo
zagrażające obu państwom ze strony zakonu krzyżackiego. Niektórzy autorzy piszą
o „śmiertelnym niebezpieczeństwie zagrażającym Litwie", a nawet - z powołaniem się na Długosza - wspominają, że Litwini byli bliscy porzucenia swych siedzib i osiedlenia się gdzie indziej. Niewątpliwie położenie geopolityczne Litwy, atakowanej z dwóch stron przez zakon krzyżacki i zjednoczony z nim zakon kawalerów mieczowych (inflancki) zmierzające do zagarnięcia Żmudzi, nie należało do najwygodniejszych. Nie sądzę jednak, by Litwini rozpatrywali tego rodzaju ewentualność. Podzielam pogląd Henryka Łowmiańskiego, że Zakon nie zagrażał samemu istnieniu państw polskiego i litewskiego.
Natomiast - jak słusznie stwierdza znakomity historyk - „istnienie
potężnego Zakonu nad Bałtykiem oznaczało
ograniczenie suwerenności państw
zaplecza na polu gospodarczym, wystawienie
tych państw na eksploatacje gospodarczą przez Krzyżaków [...], całkowite odcięcie od
Bałtyku", a więc „zarazem skrępowanie pod względem politycznym".
O ile jednak byt Litwy jako państwa nie był
bezpośrednio zagrożony, to nie oznacza bynajmniej, by nie stała ona
przed koniecznością szybkich i zasadniczych decyzji.
Najważniejszą była u schyłku XIV wieku kwestia chrystianizacji Litwy. Zachowanie bowiem pogaństwa, gdy cała Europa była
chrześcijańską, więcej, gdy uzależnione od Litwy ziemie ruskie
wyznawały od wieków religię chrześcijańską (w obrządku
wschodnim), stawało się anachronizmem nie do utrzymania. Trzeba pamiętać bowiem, że Litwa czasów Olgierda (1341-1377) zapanowała
nad rozległymi obszarami Rusi
sięgając na wschodzie aż po górną Wołgę,
w bezpośrednie sąsiedztwo konkurującej z nią w akcji jednoczenia ziem ruskich Moskwy, a po dolny Dniepr na
południu. Syn Olgierda i ruskiej księżniczki Julianny - Jagiełło sprawami Rusi zajmował się najbardziej. Rywalizując z wielkim księciem moskiewskim Dymitrem
sprzymierzył się z chanem Złotej Ordy Mamajem, kiedy ten w 1380 roku wyprawił się przeciw
Moskwie. Na wyprawę Jagiełło zdążał
jednak tak, by nie wziąć udziału w
bitwie na Kulikowym Polu nad Donem, gdzie Dymitr, zwany odtąd Dońskim, rozbił na głowę zastępy tatarskie. Zainteresowany w osłabieniu Moskwy Jagiełło dbał równocześnie, by nie odcinać sobie w przyszłości drogi do
porozumienia z nią. W rok potem uwięził on
podstępnie swego stryja Kiejstuta -
dzierżącego cześć zachodnią Litwy,
obrońcę tradycji pogańskiej i wroga Zakonu,
z którym miewał już wcześniej zatargi. Kiejstut w wiezieniu rychło - i zapewne
nie bez przyczynienia się do tego bratanka - życie zakończył. Z Zakonem natomiast Jagiełło zawarł w
roku 1382 traktat pokojowy, w którym zobowiązał się m. in. w ciągu
czterech lat przyjąć chrzest z mała
Litwą.
Trudna sytuacja zarówno wewnętrzna, jak i
zewnętrzna wymagały giętkości i obrotności. Nie brakło ich
Jagiełłę, przy czym spryt nie zawsze szedł w parze z otrzymywaniem
przyjętych zobowiązań czy lojalności nawet w stosunku
do najbliższych.
Od czasu, gdy zasiadł na tronie polskim, Jagiełło
zmienił się. Nie musiał już działać per fas et nefas,
a korona na głowie zobowiązywała do
postępowania, które by odpowiadało piastowanej godności, a przede wszystkim
regułom postępowania przyjętym w Polsce. Wróćmy
jednak do tego, co spowodowało tę zasadniczą odmianę w losach
Jagiełły, jaką było powołanie go na króla Polski. Podejmując
realizację tej koncepcji panowie małopolscy nie tylko sprawę
krzyżacką mieli na oku. Chodziło im także o Ruś Halicką opanowaną
za rządów króla Ludwika przez Węgry. Odzyskanie
jej było możliwe przy
pomocy Litwinów, którzy usadowili się w Łucku i w Kijowie.
Jagiełło jako król polski zapewniał też spokój na granicy północno-wschodniej i zabezpieczenie kraju przed niszczącymi najazdami litewskimi. Dla Kościoła polskiego
dokonanie chrystianizacji Litwy oznaczało
nowe biskupstwa prowincji gnieźnieńskiej,
ale było też sprawą prestiżową. Polacy drogą pokojową mieli dokonać tego, co przez wiek nie udawało się potędze krzyżackiej.
Plany polskie dogadzały Jagielle. Zdawał on
sobie dobrze sprawę, że Litwa musi wejść - i to najrychlej - w skład
społeczności chrześcijańskiej. Do wyboru pozostawała tylko droga, w jaki to sposób uczynić.
Początkowo myślał o poślubieniu córki
Dymitra Dońskiego, co było też formą sojuszu z Moskwą, i nawet zawarł porozumienie w tej mierze. Jednak perspektywa związku z Jadwigą była bardziej tentująca. Miłości własnej wielkiego księcia pochlebiała perspektywa korony królewskiej. Jemu samemu, jego braciom i litewskiemu otoczeniu Polska imponowała swoją kulturą i pozycją. Jednocześnie musieli czuć się usatysfakcjonowani, że są dla Polaków pożądanymi
partnerami. Mieli też w tym interes wewnętrznopolityczny. Element litewski, choć panujący, stanowił
mniejszość w Wielkim Księstwie,
którego granice objęły - jak wiemy -znaczną część ziem ruskich. W tej sytuacji chrzest w. obrządku
wschodnim oznaczał asymilacje grupy panującej przez liczniejszą i kulturalnie wyżej stojącą ludność ruską. Natomiast przyjęcie chrztu w obrządku łacińskim za pośrednictwem Polski nie tylko pozbawiało Krzyżaków argumentu uzasadniającego ich ustawiczne wyprawy, tzw. rejzy,
na Litwę, ale jednocześnie wywyższało
wielkiego księcia, jego braci (miał
ich aż jedenastu), licznych braci
stryjecznych i panów litewskich w stosunku
do ruskich kniaziów i bojarów, neutralizując skutecznie odczuwany dotąd w
stosunku do Rusinów kompleks
niższości. Doprowadził on już
wcześniej do przyjęcia przez niektórych książąt litewskich osadzonych na Rusi
prawosławia. Tym pilniejsza stawała się dla Jagiełły konieczność generalnego rozstrzygnięcia sprawy.
Upewnione co do
stanowiska polskiego poselstwo litewskie wysłane na Węgry od
Jagiełły i jego braci do królowej-matki Elżbiety Bośniaczki
zwróciło się do niej z prośbą, aby przyjęła Jagiełłę za syna i
wydała zań córkę swoją Jadwigę, a on swoje dziedzictwo- Litwę
- przyłączy do Królestwa Polskiego. Jagiełło ujmował związek w
kategoriach patrymonialnych. Wielkie Księstwo stanowiło własność Giedyminowiczów i gdy naczelnik dynastii zostawał
królem sąsiedniego państwa, dziedzictwo swoje do niego
przyłączał. Tak też formułował to akt w Krewię. Ujęcie takie było jednak
anachronizmem w stosunkach polskich, gdzie Korona Królestwa Polskiego
stanowiła jednostkę polityczną niezależną od osoby
panującego. Stąd, gdy Jagiełło widział przyszłość jako połączenie
w swoim ręku dziedzictwa żony i własnego, panowie
krakowscy widzieli ją w rozciągnięciu panowania Królestwa Polskiego
nad ziemiami Litwy i Rusi, czyli ich inkorporacji. Takie rozwiązanie
było sprzeczne zarówno z interesami dynastii, jak i
panów litewskich. Stąd, gdy po koronacji Jagiełły książęta litewscy i ruscy
składali akty hołdownicze zobowiązując się do wierności parze
królewskiej i Koronie, złożenia homagium odmówił przyrodni brat
Jagiełły Andrzej - książę połocki, a
kilku innych książąt zwlekało z jego dokonaniem.
Utrzymanie odrębności państwowej
Wielkiego Księstwa - mimo postanowień aktu krewskiego - było naturalnym
skutkiem różnicy etapów rozwoju obu krajów. Obrońcą, więcej - symbolem
państwowości litewskiej stal się stryjeczny brat Jagiełły Witold Kiejstutowicz. Skłócony z Jagiełłą i stąd poszukujący oparcia
oraz schronienia u Krzyżaków, z czasem objął z ramienia Jagiełły zarząd Wielkim
Księstwem. Inicjatywa porozumienia wyszła od Jagiełły. Jako król polski
nie potrzebował już używać podstępów dla utrzymania się przy władzy.
Doceniał on zdolności, rzutkość, energię Witolda, jego
popularność na Litwie, Rozum polityczny nakazywał mieć w nim sprzymierzeńca
i przyjaciela, nie wroga. Utrzymując polityczną odrębność Litwy
miał ją Witold zachować pod zwierzchnictwem Jagiełły.
Program ten Jagielle udało się w pełni zrealizować. Witold, który umocnił swoją
pozycję na Litwie, przybrał ty tul wielkiego księcia, gdy Jagiełło
tytułował się najwyższym księciem Litwy. Odtąd Witold był najbliższym
współpracownikiem, a jednocześnie lojalnym partnerem Jagiełły. Ich ścisła współpraca,
mimo różnic charakteru (Witold był porywczy, Jagiełło refleksyjny i spokojny), trwała aż do zgonu
Witolda w 1430 roku.
on
już wcześniej do przyjęcia przez niektórych książąt litewskich osadzonych na
Rusi prawosławia.
Tym pilniejsza stawała się dla Jagiełły
konieczność generalnego rozstrzygnięcia sprawy. Pomiędzy interesami Jagiełły a jego możnowładczego otoczenia istniała w odniesieniu do Litwy zasadnicza
różnica. Utrzymanie odrębności Litwy,
gdzie władza wielkoksiążęca po
śmierci Witolda miała powrócić do Jagiełły czy jego dziedziców, odpowiadało monarsze, zwłaszcza że
panowie polscy stale akcentowali, iż jest on władcą elekcyjnym. Rada królewska z kolei obstawała przy programie
inkorporacji, odsuwając najwyżej, pod naciskiem okoliczności, jego realizację. Najważniejszą z tych okoliczności
była potrzeba skupienia sił dla
rozstrzygającej rozprawy z Zakonem.
Do rozprawy tej przygotowywał się
Jagiełło wraz
z Witoldem długo i starannie skupiając siły
zbrojne oraz przygotowując grunt pod względem
politycznym. W 1408 roku Witold zawarł
pokój nad rzeką Ugra z Moskwą zabezpieczając sobie spokój od wschodu.
Następnie, za poduszczeniem Witolda,
wybuchło powstanie na Żmudzi
wspierane przez Litwę. Jednocześnie Polska oświadczyła, że atak na Litwę zostanie uznany za casus belli. Zrobiono więc wszystko, by zmusić Zakon pierwszy do wszczęcia kroków wojennych, co później wykorzystała polska dyplomacja przeciwstawiając agresywność Zakonu pokojowej polityce
Jagiełły. Działania wojenne wszczęte w 1409 roku, a następnie przerwane, wznowiono w roku następnym, który
stał się decydującym momentem w zmaganiach
Polski i Litwy z zakonem
krzyżackim.
Bitwa
pod Grunwaldem 15 lipca 1410 roku stanowi nie tylko
największe wydarzenie panowania Jagiełłowego, ale
należy do paru najważniejszych dat w historii Polski, które weszły
do historii powszechnej. Zwycięstwo grunwaldzkie załamując
potęgę zakonu krzyżackiego zahamowało na kilka wieków ekspansję
niemiecką na wschód. Wspólne zwycięstwo zacieśniło związek
Polski i Litwy. Oba państwa zdawały sobie sprawę, że ich współdziałanie było konieczną
przesłanką tego wiekopomnego zwycięstwa. Niechętny Jagiełłę
Jan Długosz największą zasługę zwycięstwa przypisał Witoldowi,
któremu Jagiełło miał powierzyć naczelne dowództwo. Powtarzali to
za Długoszem późniejsi historycy. Dopiero Stefan M. Kuczyński
w książce „Wielka wojna z zakonem krzyżackim" udowodnił, że to Jagiełło
dowodził pod Grunwaldem zarówno wojskami polskimi
jak i pozostającymi pod bezpośrednią komendą Witolda -
litewskimi. Łącznie wojska polsko-litewskie, liczące 90 chorągwi (50
polskich, 40 litewskich) o ogólnej liczebności 30
tysięcy jazdy, wsparte posiłkami tatarskimi obliczanymi na 2 tysiące
jazdy i oddziałami, które przysłał lennik Jagiełły hospodar
mołdawski, były znacznie liczniejsze niż krzyżackie, liczące
51 chorągwi, ale ustępowały im - zwłaszcza gdy chodzi o Litwę - pod względem uzbrojenia
i wyszkolenia bojowego. W rezultacie w pierwszej części
bitwy jazda zakonna zmusiła do odwrotu chorągwie litewskie i tatarskie. Tylko trzy
chorągwie smoleńskie dotrzymały pola i mimo
ciężkich strat dołączyły się do
wojsk koronnych.
W drugiej części bitwy
sytuacja uległa zasadniczej zmianie. Militarną przewagę ciężkiej
jazdy krzyżackiej potrafił Jagiełło skutecznie zneutralizować przez
zastosowanie przejętej od Tatarów taktyki polegającej na uderzaniu
od razu całością sił, co umożliwiało przełamanie liniowego szyku
przeciwnika, jak również od flank i od tyłu. Trafna była też decyzja uderzenia
na umocniony obóz krzyżacki, co dopełniło pogromu Zakonu.
Poległ sam wielki mistrz. Wzięto wielu jeńców. Można powiedzieć, że zwycięstwo
przekraczało oczekiwania zwycięzców.
Po jednodniowym wypoczynku wojska Jagiełły,
powoli opanowując teren i obsadzając zamki (Olsztyn, Olsztynek,
Morąg i inne), zdążały pod Malbork, stolicę Zakonu i potężną
- jak to widać i dziś - twierdzę. Miał mu to za złe Długosz
reprezentujący tu pogląd Zbigniewa Oleśnickiego.
,,Ludzie biegli w sztuce wojennej - pisał dziejopis - za największy
to błąd
poczytywali królowi, że nie posłał wojska do
opanowania zamku Alarienburga, co wówczas łatwa było rzeczą, gdy zamek ten bez obrony i niemal pusty stał dla zwycięzców otworem".
Czy można było posuwać się szybciej? Zda-nu'. w tej mierze były - i
są - podzielone. W każdym razie czas ten wykorzystali Krzyżacy, którzy zdążyli przygotować obronę. Współcześni historycy w większości biorą w obronę Jagiełłę dowodząc, że szybsze posuwanie się w warunkach opanowywania kraju nie
było możliwe, a zdobycie Malborka wymagało
armii oblężniczej (piechoty, artylerii), której ani Polska, ani Litwa nie posiadały.
W dwadzieścia kilka dni po rozpoczęciu oblężenia
stolicy Zakonu Witold wycofał się ze swoimi wojskami na Litwę. Wycofanie to interpretowano rozmaicie. Obecnie zwraca się głównie uwagę, że wojska litewskie poniosły pod Grunwaldem wielkie straty (do 50 procent) oraz
że Litwie zagroził w tym czasie najazd
zakonu inflanckiego, którego tylko jedna chorągiew uczestniczyła w bitwie pod Grunwaldem. Faktem jest, że wycofanie się Witolda odbyło się za zgodą Jagiełły, który przydał mu nawet eskortę z sześciu chorągwi polskich, mających osłaniać Litwinów przed nagłym
napadem przeciwnika. Pozwoliło to Pawłowi
Jasienicy napisać, że ,,Jagiełło ani na chwilę Litwinem być nie przestał". Z tego niewątpliwego
faktu wyciągał jednak wątpliwa już
przesłankę, że „służył swojej ojczyźnie wspierając ją polskimi siłami". A że w interesie Litwy - jak sądził Jasienica - nie leżała likwidacja Zakonu, stąd kunktatorstwo, które obróciło się przeciw zwycięzcom, i na ostatek ostry - inspirowany w części przez Długosza -sąd wartościujący: ,,Nikt tak wielkiego zwycięstwa w równy sposób- nigdy nie zmarnował".
Rzeczywiście zafiksowane w
traktacie pokojowym z 1411
roku warunki, jak odzyskanie Żmudzi na czas życia Jagiełły i Witolda (po czym miała ona powrócić do
Zakonu, co zresztą nigdy nie nastąpiło), zwrot Siemowitowi IV. mazowieckiemu części zastawionej Krzyżakom dzielnicy oraz niemała, co prawda, suma 100 tyś. kóp groszy
praskich ( — 300 tyś. dukatów) za wykup
jeńców to stosunkowo niewiele po tak świetnym zwycięstwie. Daleko stąd jednak do tak ostrego sądu jak wyrażony przez
Jasienice. Od chwili
gros
czasu i sił poświęcał sprawom Polski. Regularnie
co roku - jak to ustalił Antoni Gąsiorowski
- objeżdżał wszystkie ziemie Królestwa, rozstrzygając na miejscu
spory, sprawując sądy i kontrolując działalność starostów
i urzędników ziemskich. Dopiero w końcu listopada wyjeżdżał
na Litwę, by spędzić tam Boże Narodzenie i Nowy Rok. W
Koronie, w przerwie między podróżami, rad przebywał nie na Wawelu, którego nie lubił,
ale najczęściej w Korczynie, gdzie wybudował sobie rezydencjalny
dwór.
Po
Grunwaldzie wymogi sojuszu w walce o utrzymanie na stałe Żmudzi
skłoniły Litwę do zacieśnienia więzi z Polską. Z drugiej
strony dla panów koronnych stało się jasne, że związek ten winien
się oprzeć już nie na zasadzie inkorporacji, ale równorzędnego związku
obu państw. Odpowiadało to zarówno Jagiełłę jak i Witoldowi. Wyrazem
nowego układu była unia zawarta w 1413 roku w Horodle. Stanowiła
ona, że związek obu państw będzie miał charakter trwały.
Odtąd wielki książę na Litwie miał być ustanawiany przez króla za zgodą panów oraz szlachty
litewskiej i polskiej. Odwrotnie, ewentualny
wybór króla w Polsce miał się odbywać
za radą panów i szlachty litewskiej.
Dla omawiania spraw interesujących
obie strony przewidziano wspólne
polsko-litewskie zjazdy i sejmy. Umocniono
więź między obu państwami przez adopcję
47 najznaczniejszych rodów panów i
bojarów litewskich do polskich herbów szlacheckich.
Unia horodelska - mimo przejściowych wstrząsów
i modyfikacji, z których najważniejszą była przewaga unii
personalnej nad wyznaczaniem dla Litwy osobnego wielkiego księcia
- stała się podstawą więzi międzypaństwowej na przeszło półtora wieku, bo aż do unii lubelskiej (1569). Zasługa to obu władców; Jagiełły i Witolda, że potrafili w drodze
kompromisu tak ułożyć wzajemne stosunki, że odpowiadały długofalowym interesom
obu społeczeństw i państw.
Po pokoju toruńskim przyszło
jeszcze Jagiełłe
kilkakrotnie wojować z Zakonem. Raz w 1414, drugi w 1422 roku,
kiedy po zwycięstwie sił polsko-litewskich Krzyżacy na zawsze zrzekli
się Żmudzi. Wreszcie w 1433 roku wojska polskie wraz z
zaciężnymi rotami czeskich husytów, zwanych „sierotkami",
doszli do Bałtyku.
Walczący z Zakonem król polski budził żywe
sympatie wśród Czechów, gdzie w tym czasie rozwijał się ruch
narodowo-religijny, którego przywódcą ideowym, a potem symbolem,
był Jan Hus. Po zwycięstwie pod Grunwaldem napisał on do
Jagiełły list gratulacyjny ,,z
radością, której ani piórem nie opisać, ani słowem nie wyrazić".
Stąd też, gdy husyci odparli zwycięsko podjęte
przeciw nim wyprawy cesarza Zygmunta Luksemburczyka, zwrócili się do Jagiełły
proponując mu objęcie tronu czeskiego. Mimo sympatii
dla ruchu husyckiego Jagiełło odpowiedział odmownie.
Propozycję Czechów zaakceptował natomiast - za zgodą króla - Witold,
który wysłał do Czech, jako namiestnika, bratanka Jagiełły księcia Zygmunta Korybutowicza. Intencją Witolda i Jagiełły było, po uzyskaniu tronu czeskiego, doprowadzić do porozumienia husytów z papiestwem kładąc kres
zarówno schizmie jak i wojnom. Ugody nie
chciało jednak papiestwo głosząc program wytępienia herezji. Pod naciskiem hierarchii duchownej, w szczególności Zbigniewa Oleśnickiego realizującego politykę kurii rzymskiej, król wycofał się ze sprawy czeskiej. Wraz z Witoldem odwołał on Korybutowicza
oraz towarzyszących mu polskich i
litewskich rycerzy. Co więcej, pod naciskiem episkopatu wydał król edykt
wieluński (1424), który przyrównywał
wyznawanie husytyzmu do zbrodni obrazy majestatu, grożąc zań najsurowszymi karami. Jednocześnie nakazywał w nim Jagiełło sprawdzanie przez specjalnie powołanych inkwizytorów prawowierności każdego przybywającego lub powracającego z Czech. Na zwolenników husytyzmu posypały się represje. Biskup poznański Andrzej z Bnina nakazał spalić
na stosie pięciu ministrów (tzn. kaznodziei)
husyckich wydanych mu przez oblężony Zbąszyń. Polityka wyznaniowa
Jagiełły, skłonnego do tolerancji
religijnej, nie biegła linią prostą.
Neofita, by uniknąć zarzutu nie-prawowierności,
szedł na daleko idące ustępstwa wobec
żądań papiestwa i jego reprezentantów
w kraju, ale gdy interes kraju wymagał, sięgał do pomocy tychże husytów w walce z Zakonem.
Warte są przypomnienia dzieje Jagiełłowego małżeństwa z Zofią Holszańską. Po śmierci trzeciej swej żony, Elżbiety Granowskiej.
70-letni już i nie
mający wciąż synów Jagiełło pojął za
żonę młodą, siedemnastoletnią księżniczkę
Zofię Holszańską. Pochodząca z XVI wieku ruska „Kronika Bychowca"
opisuje, że kiedy podczas pobytu u
księcia Semena Druckiego król poznał
jego dwie siostrzenice: Wasylisę (zwaną Biełuchą) i Zofię Holszańskie, zwrócił się do towarzyszącego mu Witolda, by pomówił z opiekunem, czy nie wydałby za niego Zofii. Na propozycję Witolda książę Drucki miał odpowiedzieć:
,,«Król Jagiełło to brat twój koronowany i hospodar wielki. Nie mogłoby się lepiej stać siostrzenicy
mojej, iżby za Jego [Królewską] Mość wyszła. Ale mi się nie godzi hańby czynić i sromoty starszej siostrze jej, iżby ona przed starszą wyszła za mąż, niech więc
Jego Mość starszą pojmie». I kiedy wielki książę Witold królowi Jagiełłę to
powiadał, on odrzekł: «Sam ja to wiem,
że siostra starsza jest cudniejsza, ale ma wąsiki, a to znaczy, że jest dziewką krzepką, a ja jestem człowiek stary i nie śmieć się na nią
pokusić». A potem wielki książę Witold pomyślawszy z księciem Semenem, wezwali przed siebie księcia Iwana Włodimierowicza
Bielskiego, bratanka swego, i zmówili za niego tę starszą siostrę Wasylisę
Biełuchę, a Zofię zaręczyli z królem
Jagiełłą".
Pochodząca z rodu książąt kijowskich Zofia,
zwana czasem Sońką, była prawosławna. Przeszła
na katolicyzm dopiero w przeddzień ślubu, ale nadal chętnie
otaczała się Rusinami. Koronowana - mimo oporów panów małopolskich
- obdarowała króla dwoma synami: Władysławem i Kazimierzem. Mimo
że - jak przynajmniej sądził Jagiełło - miała mniej temperamentu od starszej
siostry, nie ustrzegła się pomówień o
przyprawianie rogów podstarzałemu
mężowi. O bliższe stosunki z królową
obwiniano aż sześciu rycerzy, a czterech nawet uwięziono. Sprawa była rozpatrywana przez sąd rady królewskiej. Zgodnie z ówczesną procedurą królowa
oczyściła się z zarzutów przysięgą własną i współprzysiężników
dobranych spośród osób znanych jako
zwolennicy Oleśnickiego, więc nie podejrzanych o stronniczość. Chodziło nie tylko o dobre imię królowej,
ale o to, czy zrodzeni z niej synowie, jako pochodzący z prawego łoża, mają
prawo do ojcowskiego dziedzictwa.
Od chwili narodzin pierworodnego Władysława
(1424) głównym celem polityki wewnętrznej ostatnich dziesięciu lat panowania Jagiełły było zapewnienie swemu synowi tronu
polskiego. Nie było to rzeczą prostą. Wykorzystując zasadę elekcyjności tronu stronnictwo możnowładcze ze Zbigniewem Oleśnickim na czele uzależniało zgodę na powołanie do rządów jednego z synów Jagiełłowych od dalszych przywilejów. Sformułowano
je w akcie sporządzonym w Brześciu
Kujawskim na zjeździe ogólnopolskim
zwanym już wówczas ,,sejmem walnym wszego
królestwa" (1425), ale kiedy król
wzbraniał się go potwierdzić, w rok
potem na sejmie w Łęczycy panowie mieczami
posiekali pergamin, na którym go spisano.
Starając się przezwyciężyć opór rady królewskiej
król szukał poparcia w miastach. Przychylne mu wystawiły dokumenty, że „nigdy innego ani innych panów sobie nie obiorą ani zażądają, jak długo ci (tj. synowie Jagiełły -przyp. J.B.) żyć będą". Sojusz króla i miast był jednak za słaby, by przeciwstawić się skutecznie możnowładcom i idącej za nimi szlachcie. Dlatego też wielką wagę miało w planach Jagiełły zapewnienie dla synów sukcesji Wielkiego Księstwa. Kiedy więc w
1429 roku na zjeździe w
Łucku król rzymski, Zygmunt Luksemburczyk,
pragnąc poróżnić Litwę z Koroną,
zaproponował koronację Witolda na
króla Litwy, Jagiełło poparł tę propozycję, licząc na to, że po śmierci
bezpotomnego Witolda korona królewska przejdzie na jego syna. Ponieważ zaś - jak uważano wówczas powszechnie - Korona nie mogła być wcielona
do Korony, Polska, by utrzymać związek
miedzy obu państwami, będzie musiała powołać na tron dziedzicznego króla Litwy. Zdecydowana opozycja rady królewskiej zmusiła jednak Jagiełłę, by odstąpił od tego projektu. Co więcej, za inspiracją rady, zgodził się
on odstąpić tron polski Witoldowi, by ten otrzymując
upragnioną godność królewską, zachował jednocześnie unię. Witold
- lojalny wobec Jagiełły - tej propozycji nie przyjął.
Posłów Luksemburczyka do Witolda zatrzymali
Wielkopolanie, a wysłanników jadących z koroną zmuszono do zawrócenia z drogi.
Spowodowało to, że realizacja całego, bardzo zaawansowanego projektu, jako że
goście już zjechali na koronację, spaliła na panewce. Była
to porażka Witolda, który rychło zmarł (w październiku 1430 r.),
ale i popierającego go Jagiełły. Zwyciężyli
możnowładcy polscy reprezentujący interes państwowy sprzeczny tym razem
z interesem dynastycznym.
Skoro nie dało się ani
złamać, ani przechytrzyć możno władcze j opozycji, trzeba było
się z nią porozumieć i pójść na ustępstwa w imię zapewnienia synowi
sukcesji. W marcu 1430 roku na zjeździe w Jedlni król wydał przywilej powtarzający wszystkie prawa
szlachty i dodający do nich słynną zasadę neminem
captivabmus nisi iure
victum. Odtąd
nie wolno było uwięzić osiadłego
szlachcica, zanim nie zostanie
skazany prawomocnym wyrokiem. W zamian za to zgromadzona „cała społeczność Królestwa" przyrzekała, że po śmierci
Jagiełły powoła na tron tego z jego
synów, który będzie zdatniejszy do
rządów, pod warunkiem wszakże uprzedniego
zatwierdzenia przywilejów i przestrzegania ich w praktyce.
Tak więc,
choć dynastia Jagiellonów rządziła w Polsce przez blisko dwa
wieki, rządy jej opierały się nie na prawie dziedziczenia,
ale na elekcji, która w praktyce nie wychodziła jednak poza krąg
potomków Jagiełły. Był więc założycielem dynastii,
która swe panowanie zawdzięczała stałej,
przy każdej zmianie tronu ponawianej, zgodzie stanów. Podkreślano nieraz, że elekcyjność
doprowadziła do osłabienia władzy
królewskiej i władzy państwowej w
ogóle. Z drugiej jednak strony przejawiający się w elekcjach konsens społeczny
był ważkim elementem wykształcania
się polskiej kultury politycznej.
Sprzyjało temu rozwojowi
odnowienie w 1400 roku założonej przez Kazimierza Wielkiego
wszechnicy krakowskiej. Przeznaczyła na ten cel przed śmiercią
klejnoty swoje Jadwiga, ale zasługą Jagiełły była realizacja
tego dzieła. Daje temu wyraz po dziś dzień nazwa uniwersytetu. Dla odnowionej wszechnicy, obok istniejących wcześniej wydziałów nauk wyzwolonych, medycyny i prawa, uzyskał Jagiełło zgodę papieża na otwarcie wydziału
teologicznego, czego odmówiono ongiś Kazimierzowi, a co dopiero tworzyło w pełni zorganizowany uniwersytet. Uzasadnieniem powołania
wydziału teologicznego była między innymi
potrzeba kształcenia księży dla rozpowszechniania katolicyzmu na Litwie.
Umiał też Jagiełło wykorzystać uczonych
krakowskich dla obrony sprawy Polski
i Litwy na soborze w Konstancji,
gdzie zabłysnął Paweł Włodkowic
rozwijając doktrynę suwerenności państw, również pogańskich, oraz przeprowadzając wnikliwe odróżnienie wojen sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Te ostatnie prowadzili Krzyżacy napadając spokojnych Żmudzi-nów i Litwinów pod pozorem nawracania ich na wiarę chrześcijańską.
Wbrew niechętnemu Jagiełłę Długoszowi, który - jak wiemy - był rzecznikiem poglądów Oleśnickiego i nie żałował monarsze ciemnych barw, przedstawia się on współczesnemu historykowi
jako wybitny mąż stanu i dowódca wojskowy.
Jako maż stanu potrafił rozgrywać pomyślnie
wielkie zagadnienia polityki międzynarodowej mając za partnerów cesarza, papieża i najprzedniejsze dynastie Europy. Choć nie potrafił zlikwidować zakonu krzyżackiego, zdążał stale do jego osłabienia i izolacji.
Poprzez rozsądny kompromis potrafił zneutralizować
separatyzm litewsko-ruski oraz ułożyć się z bratem
stryjecznym i początkowo rywalem - Witoldem, czyniąc z niego
lojalnego i cennego współpracownika. Przywiązany do swej
ściślejszej ojczyzny - Litwy, dbał jak najtroskliwiej o interesy państwowe
swojej drugiej ojczyzny - Polski i godnie ją zaprezentował.
Że łączył to z widokami dynastycznymi, nie można brać mu za złe. Często uparty, rozumiał jednak, że polityka jest sztuką realizacji rzeczy możliwych, i rozgrywał trudne partie z mającym własne koncepcje polityczne możnowładztwem. Musiał nieraz ustąpić, by wygrać
w następnej turze. Obcy religijnemu fanatyzmowi,
dbał o pokojowe współżycie z
ludnością prawosławną, choć jako neofita, dbały o to, by dać wyraz swej prawowierności, szedł nieraz - jak
w stosunku do husytyzmu -daleko w tym kierunku.
Sam niewykształcony, rozumiał dobrze
potrzebę oświaty i nauki.
W życiu osobistym był bezpośredni i prosty. Jak zanotował
Długosz, po zwycięskiej bitwie pod
Koronowem (w parę miesięcy po Grunwaldzie) król odwiedził wszystkich rannych
rycerzy, wynagradzając szczodrze tych, którzy
się w bitwie odznaczyli. „Rzekłbyś - napisał dziejopis - że to nie król, ale człowiek zwyczajny, który dla równego sobie żadnej nie szczędzi pomocy i usługi".
Jadał król niewyszukane potrawy, nie
pijał piwa ani syconych miodów, a jedynie wodę. Działo się to może nie tylko ze
względu na wstrzemięźliwość, bo potrawy podawał mu zawsze
ten sam zaufany sługa. Bał się zapewne Jagiełło otrucia, a były w
tej mierze precedensy wśród Giedyminowiczów.
Ulubiona królewską rozrywką były polowania. Kochał przyrodę i
do późnych lat zachował wrażliwość na jej piękno. Nawet śmierć jego,
l czerwca 1434 roku, była skutkiem zapalenia płuc, kiedy to na wiosnę w Medyce
(koło Przemyśla) „z upodobania i zwyczaju,
jaki miał w całym życiu, a który był
zachował jeszcze z czasów pogaństwa,
poszedł do lasu dla słuchania słowika
i ucieszenia się jego słodkim pieniem, a
zabawiwszy na tym słuchaniu aż do późnej nocy, zaziębił się mocno [...] i od tego czasu zaczął
na siłach zapadać".
Nie powstrzymał się Długosz, by i przy
tej okazji nie wypomnieć królowi pogańskich upodobań, które jednak musiały
budzić sympatię zarówno u współczesnych jak budzą je u
potomnych.
Pozostawił po sobie
Władysław Jagiełło związek dwóch państw jeszcze niespójny, ale liczący się do
pierwszych potęg ówczesnej Europy. Od niego bierze początek dynastia Jagiellonów, z której panowaniem związane są czasy największej świetności Korony Królestwa
Polskiego.